O nie! Gdzie jest JavaScript?
Twoja przeglądarka internetowa nie ma włączonej obsługi JavaScript lub nie obsługuje JavaScript. Proszę włączyć JavaScript w przeglądarce internetowej, aby poprawnie wyświetlić tę witrynę, lub zaktualizować do przeglądarki internetowej, która obsługuje JavaScript.

Aktualności

Wycieczka Nr 24 - Ujście Nogatu - 13.09.09

Wycieczka Nr 24 - Ujście Nogatu - 13.09.09

Zbiórka: Starówka, przy Piekarczyku, godz. 9.30.

Trasa: Elbląg - Helenowo - Bielnik II - Stobna - Kępki - Marzęcino - Ujście Nogatu - Kępiny Wielkie - Nowotki - Batorowo - Nowakowo - Elbląg

Długość trasy: 61 km, Uczestnicy: 21, Punkty: 61



Pokaż Wycieczka Nr 24 - Ujście Nogatu - 13.09.09 na większej mapie

Metronom (miaromierz, taktomierz) - urządzenie mechaniczne lub elektroniczne służące do dokładnego podawania tempa utworu muzycznego. Przyrząd używany podczas ćwiczeń muzycznych oraz komponowania. Zapewne niejedna osoba spyta, a jaki ma to związek z naszą niedzielną wycieczką? Spokojnie, do wszystkiego dojdziemy, ale po kolei.

Niedzielny poranek, zgodnie z przewidywaniami zawodowych przewidywaczy, przywitał nas ciemnymi, nisko wiszącymi chmurami i przelotnymi opadami deszczu. Miała nosa szóstka naszych znajomych, którzy w sobotę, przy ładnej pogodzie zafundowali sobie wycieczkę w rejon jeziora Pierzchalskiego. Alina, Kazimierz, Waldek, Marian, Janusz (ten od babińca) i Mirek (ten słusznego wzrostu) mieli okazję podziwiać piękną przyrodę w końcówce lata. Świadczą o tym ładne, krajobrazowe zdjęcia zamieszczone po ich eskapadzie.

W związku z niedzielna pogodą, niejeden STOPowicz miał dylemat, czy pompować kółka i ruszać przed siebie w ten mglisty i mokry poranek, czy też cieszyć duszę i ciało domowymi pieleszami? Piszący te słowa, stojąc pod drzewem przy ulicy Pułkownika Dąbka i czekając, czy przeleci akurat padający deszcz, miał też chwilę zwątpienia. I prawie był gotów zawrócić, gdy po przeciwnej stronie ulicy dojrzał lekko pochyloną sylwetkę dzielnej bikerki, żwawo podążającej na miejsce zbiórki. Męskie ego nie pozwoliło podjąć innej decyzji, jak tylko naprzód.

Pod Bramą Targową, pomimo niesprzyjającej pogody, zebrała się nawet spora grupka chętnych na wspólne pedałowanie. Dwadzieścia par oczu patrzyło błagalnie w oczy Komendantowi licząc, że na darmo nie odrzucali ciepłej kołderki i doznają uczucia zmęczenia kończyn dolnych. Najbardziej zawiedziony był Piekarczyk, bo chowając się przed deszczem, stanęliśmy po drugiej stronie Bramy. Zgodnie, jak zawsze z niezawodnym planem Waldkowej wycieczki, głównym naszym celem było podziwianie leniwie toczonych wód Nogatu i ujrzenie pasjonującego momentu jego wpadania do Zalewu Wiślanego. Trzeba jednak przyznać, że były próby nacisku na naszego guru, by zmienić, a dokładniej mówiąc skrócić nieco trasę naszej eskapady. Były tłumaczenia, że chłodno, mokro i można się zaziębić. Komendant wykazał się dyplomacją godną najlepszych salonów politycznych i orzekł, że decyzję podejmiemy po pokonaniu pierwszego etapu trasy i dotarciu do Bielnika.

Ruszyliśmy. Jako, że niebiosa nie były nadal przychylne, zacni STOPowicze przybrani byli w różne okrycia wierzchnie, mniej lub więcej chroniące przed mokrą aurą. Zaciekawienie budziły profesjonalne i skuteczne osłony butów zastosowane przez Kazimierza, a prawdopodobnie otrzymane w wyniku polimeryzacji monomeru – chlorku winylu.
Droga wiodła poprzez Helenowo i po przekroczeniu E7 zrobiliśmy krótką przerwę, którą wykorzystaliśmy na rozbieranki. Jak mówią znawcy problemu, przetarło się i przestał siąpić deszczyk. I trzeba przyznać, że bezdeszczowa pogoda towarzyszyła nam przez całą wycieczkę, a nawet były momenty, że poprzez chmury prześwitywało słońce. Ostatecznie, według kalendarza jest jeszcze lato.

W Bielniku postój pod znanym i jak zawsze otwartym sklepem, w zależności od upodobań kilka łyków ciepłego płynu lub też kilka liźnięć zimnych lodów i ruszyliśmy w kierunku Marzęcina. Były też sugestie, że może lekko trasę zmienić i jechać bliżej Elbląga, zamiast się od niego oddalać, ale że pogoda sprzyjała, więc podjęto decyzję o realizacji planu wycieczki. W Marzęcinie jeszcze ostatnie zakupy i ruszyliśmy w kierunku przepompowni Osłonka. Dojazd do przepompowni to niezbyt długi odcinek brukowanej drogi, trochę trzęsło, ale na szczęście w żadnej sakwie nic nikomu nie puściło. Główna brama wjazdowa na teren przepompowni była zamknięta, ale zawsze znajdzie się boczne przejście, którym da się wejść.

Przepompownia w Osłonce to duży obiekt usytuowany na Kanale Panieńskim, który umożliwia regulację stosunków wodnych w tej części Żuław i odwadnia polder o powierzchni ponad 22 tys. ha. Jak można przeczytać, jest to strategiczna stacja pomp, która nie dopuszcza do zalania dużej części Żuław. A tereny te mają również swoją tragiczną historię. W 1945 roku, wycofujące się wojska niemieckie wysadziły część wałów ochronnych i działających przepompowni doprowadzając do zalania sporej części Żuław. Blisko cztery lata trwał proces osuszania tych ziem.

Przechodząc koło przepompowni, nie wszyscy zauważyli głównej atrakcji naszej wycieczki, a mianowicie ujście rzeki Nogat. Trzeba przyznać, że trzeba trochę znać topografię tych terenów, by dobrze się orientować, gdzie zaczyna się koniec Nogatu, gdzie wpływa Szkarpowa, jakie jest w tym wszystkim usytuowanie Zalewu Wiślanego. Porośnięte brzegi uniemożliwiają dobrą obserwację, nawet po wejściu na wały ochronne. Stąd jechaliśmy jakiś czas wzdłuż Nogatu nie widząc go wcale. Dopiero krótkie przerwy i wejście na wały uzmysławiały, że obok jest rzeka. Leniwie bo leniwie, ale uroczo toczą się wody Nogatu i niektórzy w samotności podziwiali rzekę, prawie oddając jej hołd poprzez złożenie ofiary. Należy też wspomnieć o drodze, a raczej o nawierzchni, po której upłynęła nam znaczna część wycieczki. Jest to nawierzchnia twarda jak betonowa płyta. Na szczęście, wbrew niektórym pesymistycznym prognozom, nikt nie zgubił sztucznej szczęki, nikomu nie otworzyła się teczka z tajnymi dokumentami i nie wypadło szklane oko. Było tylko rytmiczne bum, bum, jakby rytm odmierzany był przez metronom. Już teraz wiadomo co ma metronom do naszej wycieczki.

Wędrując wzdłuż Nogatu dojechaliśmy do Kępin Wielkich tuż przy przeprawie promowej. Znany i przyjazny rowerzystom Wacław II już na nas czekał, więc szybko znaleźliśmy się na drugim brzegu. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że w tym dniu po raz drugi przekroczyliśmy granicę dwóch województw: Warmińsko-Mazurskiego i Pomorskiego. Po zejściu z promu, kierunek w lewo i obraliśmy kurs na miejscowość Nowotki. Praktycznie do samego Nowego Batorowa, oprócz krótkiej jazdy po asfalcie w Nowotkach, mieliśmy przyjemność słuchania rytmicznego bum, bum wydobywającego się spod naszych kół i doznając masażu dolnych partii ciała. Mając z jednej strony widok na już prawie jesienne pola, z drugiej strony oglądając ścianę wału ochronnego dotarliśmy do ujścia rzeki Elbląg do Zalewu. Jak to niektórzy mówią, to prawie koniec świata i dalej już nie ma nic. Krótka przerwa, w czasie której omówiliśmy strategiczne kierunki wycieczek w najbliższą niedzielę, a będą ich aż trzy, jeszcze tylko przymiarka kultowej koszulki i ruszyliśmy w kierunku Elbląga. W Nowakowie nieoczekiwana przeszkoda i po części atrakcja. Załapaliśmy się na końcówkę zamykania i składania mostu. Zgodnie z tablicą informacyjną jazda po moście zygzakiem i nim się człowiek obejrzał już była rampa, czyli meta niedzielnej wycieczki.

W przedwycieczkowych dyskusjach było, że będzie krótko i płasko, chociaż padły też słowa, że i płaskie, i krótkie też jest piękne, i takie inne teksty z podtekstami, ale jak zawsze było fajnie. A co najważniejsze i tu zacytuje gdzieś przeczytane słowa – jedzie się gdzieś w zielone, żeby oczęta nacieszyć, wiatr we włosy chwycić i słońca trochę nałapać, baterie podładować, nogi zmęczyć.
Dlatego się jeździ.

Relację przygotował Marek R.
Komendant 09 September 2009 89,355 12 komentarzy

12 komentarzy

Pozostaw komentarz

Zaloguj się, aby napisać komentarz.
  • Kazimierz
    Kazimierz
    Jurek, który jechał z nami do Fromborka i Waplewa na rowerku wyścigowym z cienkimi oponkami. W Waplewie wsuwaliśmy michałki od niego.
    Już wszyscy wiedzą?:tak:
    - 13 September 2009 14:48:04
    • Kazimierz
      Kazimierz
      Jak zwykle wspaniała opowieść Marka.
      GratulujęBrawo
      - 15 September 2009 20:30:31
      Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na nasze ustawienia prywatności i rozumiesz, że używamy plików cookies. Niektóre pliki cookie mogły już zostać ustawione.
      Kliknij przycisk 'Zgadzam się', aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności.Możesz przeczytać więcej o naszej polityce prywatności tutaj