Aktualności
Zbiórka: na Starówce, przy Piekarczyku , godz. 9:30
Trasa: Elbląg, Helenowo, Bielnik II, Kępa Rybacka, Nowakowo, Jagodna, Nadbrzeże, Łęcze, Krasny Las, Elbląg.
Długość trasy: 44 km, Uczestnicy: 15, Punkty: 66
Pokaż Wycieczka Nr 3/2010 - Nadbrzeże - 24 kwietnia (sobota) na większej mapie
Trasa: Elbląg, Helenowo, Bielnik II, Kępa Rybacka, Nowakowo, Jagodna, Nadbrzeże, Łęcze, Krasny Las, Elbląg.
Długość trasy: 44 km, Uczestnicy: 15, Punkty: 66
Pokaż Wycieczka Nr 3/2010 - Nadbrzeże - 24 kwietnia (sobota) na większej mapie
Cofnijmy się na moment do wycieczki na wieżę widokową. Ukradkiem, niepostrzeżenie dla innych Stopowiczów miał miejsce taki dialog:
- Poprowadzisz.
- Ja? Ależ Komendancie'
- Poprowadzisz, bo ja nie mogę.
- Nie no, Szefie, ja '
- Poprowadzisz, powiedziałem!!!
A może ta rozmowa miała zupełnie inny przebieg. Trudno to w tej chwili rozstrzygać. Pewna miss powiedziała kiedyś, że 'Premierowi się nie odmawia'. Parafrazując, myślę (i mocno w to wierzę, że wszyscy się ze mną zgodzą), że Komendantowi też się nie odmawia. I tak, pod nieobecność Komendanta, przypadł mi honor poprowadzenia naszej sobotniej imprezy.
Sandał. 'Rodzaj pantofla mającego zamiast przyszwy rzemyki, paski ze skóry lub materiału' (wg Małego Słownika Języka Polskiego, wyd. PWN, Warszawa 1994, str. 831). Nie ma 'przyszwy'!!! I pomyśleć, że ten z pozoru drobny i bardzo odległy fakt mógł całkowicie obrócić w niwecz trzecią tegoroczną wycieczkę naszej Grupy. Jest jeden z aktywniejszych członków Grupy, którego w zdumienie wprawia fakt, że ktokolwiek może używać pełne obuwie podczas pedałowania. Niestraszna mu jazda pod wiatr, nie straszne kilometry a nawet górki. Sandały spisują się wtedy znakomicie. Niestety nie ma rzeczy doskonałych. Sandały nie za bardzo sprawdzają się podczas mżawki. I to właśnie właściciel tego cudownego obuwia od samego rana siał defetyzm w shutbox'ie. Sugerował przełożenie wycieczki, ostrzegał przed deszczem, a nawet posuwał się do gróźb karalnych wobec niektórych, bardziej optymistycznie nastawionych Stopowiczów. Przez moment jakby uległa nastrojowi Kasia, ale na szczęście w porę wrócił jej uśmiech na twarzy. A starczyło tylko zainteresować się prognozą pogody, do której link znajduje się na stronie Grupy.
Nie wiem czy to akcja sabotażowa spowodowała, czy może sobotni termin imprezy, czy też brak Komendanta, ale pod Piekarczykiem stawiło się tylko 14 chętnych do przepedałowania trasy dzisiejszej wycieczki. Wśród uczestników pojawiła się Alinka, która nagle ozdrowiała chcąc na własne oczęta zobaczyć czy pod nieobecność Komendanta uda się uniknąć bałaganu organizacyjnego. Ruszyliśmy punktualnie. Po porannym deszczu pozostały tylko niewielkie ślady na asfalcie, a słoneczko z radości aż podskakiwało widząc naszą doborową '14-tkę' i uśmiech goszczący na obliczu Kazika. Pierwszy krótki postój w zatoczce przy drodze do Bielnika. Kilka głębszych oddechów w rześkim porannym powietrzu i udaliśmy się na właściwy postój w okolice sklepu w Bielniku II. 'Właściwy postój'? Określenie relatywne. Każdy ma własny osąd, a w tym wypadku większości naszych bikerów miejsce nie przypadło do gustu. Z tego powodu, po załatwieniu 'niezbędnych formalności organizacyjnych' ruszyliśmy wzdłuż Nogatu, aby znaleźć przyjemniejszy teren. W dolince, osłonięci od wiatru, omówiliśmy bardzo ważne wydarzenia jak np. techniczne aspekty działania wszelkiego rodzaju śluz. Przez moment mieliśmy wrażenie, że Edi chce nam zademonstrować, że morsem jest się wszędzie i o każdej porze. Okazało się jednak, że tylko prezentował nowe spodnie, jeszcze z metką (a może woda była za ciepła?).
Minuty szybko mijały. W Nadbrzeżu mieliśmy się stawić punktualnie o godz. 11:45 i dokładnie o tej godzinie dotarliśmy w okolice pomnika. I cóż się tu okazało? Komendant trzy noce nie spał, wytężał umysł, robił głębokie analizy odległości i możliwych czasów przejazdu, aż w końcu udało mu się znaleźć jedynie słuszny przebieg trasy. Mimo wszystko znalazł się jeden ze 'Stopowiczów' który zlekceważył opracowany przebieg dzisiejszej wycieczki i przemieścił się do miejsca zbiórki po swojej własnej drodze. Janusz H., tym razem bez Danusi, bił się w piersi, przepraszał i obiecał, że to się więcej nie powtórzy. Przebaczyliśmy i doliczyliśmy go do składu.
Uroczystości Ogólnopolskiego Zlotu Pamięci Narodowej w Nadbrzeżu odbyły się po raz 34-ty. ' ta cudowna kombinacja głupoty i szelmostwa, nazwana światem ' (Walter Scott) zamieniła ludziom życie w koszmar. Właśnie w tym miejscu istniał jeden z 39 podobozów obozu koncentracyjnego Stutthof. W miejscowości tej były czynne dwie cegielnie, w których pracowali więźniowie przysyłani z macierzystego obozu. Początkowo pracowało tu 150 osób. Z czasem ich liczba się zwiększyła, a więźniowie pracowali w nieludzkich warunkach wśród szykan i bicia. Dzienna racja żywnościowa wynosiła 1500 kalorii. W związku ze zbliżającym się frontem 22 stycznia 1945 roku obóz zlikwidowano, a więźniów przewieziono do Stutthofu, gdzie wzięli udział w 'marszu śmierci'.
Celami tegorocznej zlotu było:
- uczczenie pamięci ofiar hitleryzmu i stalinizmu,
- oddanie czci poległym o wyzwolenie narodowe i społeczne w czasie II wojny światowej,
- propagowanie walorów krajoznawczo-turystycznych Ziemi Elbląskiej,
- popularyzacja czynnego wypoczynku po pracy i nauce,
- realizacja Elbląskiego Programu Edukacyjnego 'Uczyć się, aby być",
- propagowanie 60 rocznicy powstania PTTK,
- propagowanie 150 rocznicy powstania Kanału Elbląskiego,
- propagowanie 600 rocznicy bitwy pod Grunwaldem.
(a może Komendancie znajdziemy się w tym roku na polach największej bitwy średniowiecza?)
Po części oficjalnej przemieściliśmy się do Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Kamionku Wielkim, gdzie posililiśmy się grochówką i chlebem ze smalcem słuchając lokalnej kapeli hip-hopowej. Nasz udział został zauważony przez organizatorów zlotu. Otrzymaliśmy znaczki pamiątkowe oraz jako Elbląska Grupa Rowerowa STOP zostaliśmy uhonorowani stosownym dyplomem.
Przeciążeni smaczną grochówką (och te dokładki!) z trudem ruszyliśmy w dalszą drogę. Tym bardziej, że przed nami wyrosło kilka podjazdów. Przerzutki pracowały sprawnie i, wprawdzie trochę rozciągnięci, ale jednak dotarliśmy do sklepu w miejscowości Łęcze. Niby nic nie mieliśmy do kupienia, ale czy można minąć sklep bez zatrzymania? Nasze koleżanki kokietowały dostawcę towaru, ale ten był nieugięty i skrzynkę złocistego napoju zaniósł z samochodu do sklepu. Ponieważ pozostała paleta cukru nikogo już nie kusiła ruszyliśmy w dalszą drogę. Jeszcze tylko ostatni podjazd za Łęczami i mogliśmy rozkręcić nasze rumaki do pełnego galopu. Mając 'właściwe' nachylenie jezdni i wspomagający wiatr w plecy liczniki prawie przez cały czas wskazywały prędkość przekraczającą 30 km/h.
Róg ulicy Fromborskiej i Ogólnej. Jedno z naszych 'tradycyjnych miejsc zbornych'. Słońce w rozkwicie, twarze przewiane wiatrem. Trudno było się rozstać. Co poniektórzy snuli już plany kolejnych wycieczek. Jeszcze tylko, za sugestią Waldka, pomachaliśmy w kierunku pobliskich wieżowców zapewne pozdrawiając jakąś nieznajomą i rozstaliśmy się dziękując sobie za wspólnie spędzoną sobotę.
Jeszcze mi tylko pozostaje podziękować Waldkowi, który się zgodził być 'szlakowym', stworzyć (pod nieobecność niezrównanego Marka 'Pisarza') niniejsze sprawozdanie i moją misję można uznać za zakończoną.
Relację przygotował Janusz K..
Kliknij przycisk 'Zgadzam się', aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności.Możesz przeczytać więcej o naszej polityce prywatności tutaj