O nie! Gdzie jest JavaScript?
Twoja przeglądarka internetowa nie ma włączonej obsługi JavaScript lub nie obsługuje JavaScript. Proszę włączyć JavaScript w przeglądarce internetowej, aby poprawnie wyświetlić tę witrynę, lub zaktualizować do przeglądarki internetowej, która obsługuje JavaScript.

Aktualności

Wycieczka Nr 5/2010 - Święty Gaj - 09 maja

Zbiórka: na Starówce, przy Piekarczyku , godz. 9:30

Trasa: Elbląg, Krzewsk, Wiśniewo, Nowe Dolno, Stare Dolno, Święty Gaj, Stare Dolno, Kępniewo, Zwierzno, Zwierzeńskie Pole, Różany, Gronowo Elbląskie, Jegłownik, Wikrowo, Helenowo, Elbląg

Długość trasy: 57 km, Uczestnicy: 29, Punkty: 57


Pokaż Wycieczka Nr 5/2010 - Święty Gaj - 09 maja na większej mapie

O czym myśli mężczyzna w wieku 27 lat? Jeżeli jest już w stałym związku to zapewne podejmuje śmiałe polemiki z dwuletnim potomkiem, w których nie zawsze udaje się przekonać latorośl do swoich argumentów. Może też nie być w stałym związku. Czy szuka partnerki? A jeżeli w wieku znacznie młodszym niż ten, jaki osiągnęła już Makowa Panienka, potknął się i wpadł w objęcia niewiasty? A jeżeli to wszystko mogło się zdarzyć w X wieku? No cóż, kobiece atrybuty mogły wywrzeć na średniowiecznym nastolatku niezapomniane wrażenia i skierować myślenie chłopca na bardzo poważne tory. A wtedy nie musi nikogo dziwić, że Św. Wojciech mając zaledwie 27 lat dostąpił zaszczytu piastowania funkcji biskupa Pragi. Z zaszczytu tego szybko zrezygnował, gdy rozminął się z poglądami wiernych. Stojąc przed alternatywą powrotu z Rzymu do Pragi (w której trudno byłoby mu znaleźć jeszcze kogokolwiek z jego krewnych) a nawracaniem wiernych, wybrał podróż do Prusów. Tutaj też nie miał szczęścia i 23 kwietnia 997 roku w rejonie Prusackiej osady Chollin zakończył swoją podróż. Wszystko na to wskazuje, że Chollin to współczesna wieś Święty Gaj - cel piątej tegorocznej wycieczki 'stopowych' bikerów.

Od wczesnych godzin porannych przy Piekarczyku czekało na nas słoneczko. Piękna, choć chłodna pogoda przyciągnęła aż 29 rowerzystów chcących rozruszać zastane mięśnie. Swoje dwukołowce przyprowadziło kilkoro nowych lub dawno niewidzianych twarzy, a wśród nich jak zwykle uśmiechnięta Ania K. Jeszcze w tygodniu jeden ze Stopowiczów zarzekał się, że wraz z małżonką uda się nad morze, jednak ich rowery wolały wybrać trasę południową. I tylko słynnych już sandałów nie udało nam się doszukać. Wśród Wielkich Nieobecnych zabrakło także Komendanta, który jednak zadbał o to, aby władza nie wymknęła mu się z rąk i swoje obowiązki podzielił między Mariana - funkcja kierownicza i niżej podpisanego - funkcja skarbnika.

Nasz mały peleton bardzo szybko podzielił się na kilka, można chyba dodać, że bardzo rozdyskutowanych, grupek. Przeszłe i przyszłe wycieczki, moda i jeszcze nienapisana literatura, a także wiele, wiele innych nie mniej ważnych tematów zostało omówionych w drodze do Świętego Gaju. Dwa krótkie postoje i bardzo szybko zameldowaliśmy się na polance przy Drodze Krzyżowej. W otoczeniu wysokich drzew rozpoczęło się wstępne biesiadowanie. Pastor Max Johann Wolfgang Toepel pisał przed wojną:

'Na Szwedzkiej Górze, leżącej w szańcach przy wsi Święty Gaj stał kiedyś zamek. W tym pięknym dworze żyła sobie niezwykłej urody dziewica. Pewnego razu przechodził drogą czarownik i ujrzał tą piękność. Zrazu zapragnął ją mieć za żonę, kiedy jednak dziewica odrzuciła jego starania, zaklął ją wraz z zamkiem, który zapadł się z nią w górę. Od tego czasu co sto lat pojawia się zaklęta dziewica, by szukać swego wybawiciela. Wtedy, gdy pojawia się jest ubrana cała na biało. Jeżeli nikt nie przyjdzie, kto by się nad nią zlitował, wtedy znowu wraca do swego zatopionego zamku. Do następnego pojawienia się ubrana jest w głęboką czerń.'

Uczucie głębokiej litości nie jest obce męskiej części Stopowiczów, ale mimo, że wzrok nasz kierował się we wszystkie strony to nigdzie nie mogliśmy dojrzeć dziewicy ubranej na biało. Widocznie jeszcze sto lat nie minęło, a może wyszła 23 kwietnia i się nas nie doczekała. Zaklęta dziewica musi jeszcze poczekać na swój czas i swego wybawiciela. My zaś udaliśmy się polną drogą na właściwe miejsce biesiady, w którym przy ognisku każdy sięgnął w głąb swoich sakw w celu zaspokojenia jednej z najniższych ludzkich potrzeb. Wkrótce nad ogniskiem pojawiły się kije zakończone kiełbaskami.

Nie patrząc na zegarek (a może nie posiadał?) Marian precyzyjnie odmierzał interwały piętnasto- i dwuminutowe, po których zapadła nieodwołalna decyzja ruszenia w dalszą trasę.
(A swoją drogą gdzieś nad płomieniami ogniska przeleciała żałosna i tęskna myśl jednej z naszych białogłowych, że Komendant ma patriarchalne poglądy i na zastępcę zawsze wybiera mężczyznę)
Wśród rozmów czas szybko mijał i dało się zauważyć dziwną prawidłowość, że w momencie zanikania rozmów natychmiast spadało tempo pedałowania. Ponieważ towarzystwo nie mogło nacieszyć się swoim widokiem to okresy ciszy (a zatem i wolniejszej jazdy) były bardzo rzadkie. Tradycyjny krótki postój pod sklepem w Gronowie, choć tym razem bez żadnych zakupów i przemieściliśmy się do Jegłownika. Miło nam się zrobiło, gdy sympatycznemu starszemu panu z długą siwą brodą śmiały się oczy na nasz widok i pozdrawiał nas bardzo serdecznie. A gdy bikerowi jest miło to siada na siodełko i przemieszcza się o następne kilkaset metrów.

Kolejna zbiórka vis a vis jegłownickiego kościoła. Tutaj spotkała nas niespodzianka. Niewiadomo skąd (czyt. z pobliskiej plebani) wyszedł do nas znany m.in. z ekranów elbląskiej telewizji ksiądz dr Andrzej Kilanowski. Popularny gawędziarz, który od niedawna jest proboszczem w Jegłowniku, na widok aparatów fotograficznych poczuł się jak przed kamerami i nie dał się długo prosić: uraczył nas barwnie przekazanymi opowieściami historycznymi o okolicy. Między innymi dowiedzieliśmy się, że zadaszona konstrukcja kościoła (rok budowy: 1804!) powstała w ciągu zaledwie 18 dni! Czy dzisiejsi pracownicy budowlani nie powinni czerwienić się ze wstydu?
Okazało się także, że ksiądz Andrzej oprócz wielu pasji, które go pochłaniają, jest także turystą rowerowym. Obiecał zapoznać się z naszą stroną internetową, jednocześnie zaproponował nam wzięcie udziału w ciekawej wycieczce 'pomezańskiej', której trasę ma już opracowaną.

Nawet najmilsze spotkania kiedyś się kończą. Marian zarządził wyjazd narzekając, że Komendant delegując władzę nie przekazuje jednocześnie słynnej trąbki. Przez Wiktorowo i Helenowo wróciliśmy do Elbląga. Cały peleton zatrzymał się w rejonie salonu samochodowego. Nikogo jednak nie kusiły cztery koła. Pożegnaliśmy się oczekując kolejnej, 6 wycieczki.

Relację przygotował Janusz K.
Komendant 04 May 2010 42,727 2 komentarzy

2 komentarzy

Pozostaw komentarz

Zaloguj się, aby napisać komentarz.
  • Komendant
    Komendant
    Z powodu mojej nieobecności w roli Komendanta wystąpi i grupę poprowadzi Marian D., a obecność sprawdzi i składkę zbierze Janusz K. Ognisko pod lasem rozpali i drwa narąbie Mirek R.
    Życzę pięknej pogody i udanej wycieczki. Hejka
    - 05 May 2010 20:11:55
    • Marian65
      Marian65
      Biorę przykład z JurkaProsi,
      zamawiam w ciemno wydanie Twoich wspomnień rowerowych i nie tylko. MilczekBrawoBrawo
      - 12 May 2010 17:56:41
      Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na nasze ustawienia prywatności i rozumiesz, że używamy plików cookies. Niektóre pliki cookie mogły już zostać ustawione.
      Kliknij przycisk 'Zgadzam się', aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności.Możesz przeczytać więcej o naszej polityce prywatności tutaj