O nie! Gdzie jest JavaScript?
Twoja przeglądarka internetowa nie ma włączonej obsługi JavaScript lub nie obsługuje JavaScript. Proszę włączyć JavaScript w przeglądarce internetowej, aby poprawnie wyświetlić tę witrynę, lub zaktualizować do przeglądarki internetowej, która obsługuje JavaScript.

Aktualności

Wycieczka Nr 13/2010 - Przezmark - 4 lipca

Zbiórka: Plac dworcowy PKP w Elblągu, godz. 7.20, odjazd pociągu godz. 7.47

Trasa: Małdyty, Zajezierze, Barty, Zalewo, Gajdy, Przezmark, Milikowo, Lubochowo, Prakwice, Dzierzgoń, Protowo, Jankowo, Święty Gaj, Stare Dolno, Nowe Dolno, Krzewsk, Żurawiec, Elbląg

Długość trasy: 80 km, Uczestnicy: 14, Punkty: 120



Pokaż Wycieczka Nr 13/2010 - Przezmark - 4 lipca na większej mapie

Na tę niedzielę prognoza pogody na wszystkich kanałach telewizyjnych brzmiała jednakowo i nie dawała cienia wątpliwości. Ciepło. Nie było dylematu w co się ubrać. Najlepiej byłoby nic na siebie nie wkładać i to mogło być ciekawe, ale rozsądek wziął górę, bo słoneczko oprócz tego, że jest przyjemne, to jest i groźne, więc zabezpieczyliśmy się przed jego zgubnym działaniem.

Skoro świt zebraliśmy się przy dworcu kolejowym, bo plan wycieczki przewidywał dojazd koleją do Małdyt. Byliśmy świadkami wielkiego poruszenia na elbląskiej kolei, ponieważ uruchomiono pociąg na trasie nadzalewowej. Nawet przedstawiciele lokalnej telewizji chcieli zrobić z nami wywiad, ale jak się okazało, że my nie w tym kierunku, to pobiegli dalej.

Nasz pociąg spokojnie snuł się do przodu, rozmowy o wszystkim i o niczym, tylko chudy Janusz mącił spokój pasażerów. Podekscytowany był wypatrzonym daleko na horyzoncie lecącym balonem i na łące sarenką.
W Małdytach czekał na peronie mały Janusz. Pewnie miał przykazane, bo on był jeden, a w pociągu dwie. A gdzie Mirek i Jurek? Też wyruszyli z Elbląga, ledwo słońce wzeszło.

Waldek włączył GPS, rozwinął łączność satelitarną, sprawdził kierunek wiatru, rzucił okiem na mapę i ruszyliśmy. Głównym celem wycieczki był Przezmark i obejrzenie tego, co zostało po zamku krzyżackim. Ale o tym trochę później. Tuż za stacją w krzakach zauważyliśmy odblaskową kamizelkę, więc karnie jedziemy jeden za drugim, bo pierwsza myśl, ,,przebierańcy", a to byli nasi koledzy i Jurkowa kamizelka. Włożona przez Zbyszka na lewą stronę koszulka była znakiem, że będzie to udana wycieczka.

W asyście policyjnego patrolu przekroczyliśmy E7 i drogą 519 ruszyliśmy przez Zajezierze, Barty w kierunku Zalewa. Ruch niewielki, więc mogliśmy podziwiać z wysokości rowerowego siodełka urok tutejszych krajobrazów. W pewnym momencie Mirek na drodze znalazł jajko. Nikt się nie przyznał, że coś takiego zgubił, więc pomknęliśmy dalej. W Zalewie krótki przystanek tuż nad jeziorem i w pobliżu placu zabaw. Okazało się, że huśtawka nie tylko dzieciom sprawia ogromną frajdę. Mały Janusz aż piszczał z radości gdy korzystał z tego urządzenia do zabawy.
Kolejna miejscowość na trasie to Gajdy, zapamiętana z przejazdu po brukowej kostce i za chwilę wjeżdżaliśmy do miejscowości Przezmark, w której z daleka przykuwała naszą uwagę wieża zamkowa, pozostałość krzyżackiej warowni.

Kilka słów o tym ciekawym miejscu oraz miłych i sympatycznych gospodarzach.
Budowę zamku w Przezmarku rozpoczęto na początku XIV wieku i trwała do połowy stulecia. W kolejnych wiekach warownia była wielokrotnie przebudowywana. Od początku XVI wieku zamek należał do biskupów pomezańskich, by potem przejść w ręce rodzin von Egmon i von Verdte. Wybitnie obronne jego położenie na półwyspie jakoś mu nie sprzyjało. Był zdobywany i niszczony, a do naszych czasów w dobrym stanie przetrwała tylko wysoka sześciokodygnacyjna wieża narożna na przedzamczu. Jej wielkość świadczy o potędze całego założenia. Przez cały XVIII i XIX wiek obiekt, chociaż mieścił Urząd Ziemski, był poważnie zaniedbany, a proces jego popadania w ruinę został przypieczętowany, gdy pod koniec XVIII stulecia rozpoczęto rozbiórkę murów w celu pozyskania budulca na folwark i zbór ewangelicki. Przejście wojsk ze wschodu w 1945 roku dopełniło resztę zniszczeń. Zamek główny jest obecnie zarośniętym kopcem, na którym widać resztki bramy wjazdowej, kilka fragmentów murów oraz w wykopie piwnice pod dawnym skrzydłem wschodnim.

Wszelkie informacje można zaczerpnąć z internetu, ale najlepiej osobiście odwiedzić to interesujące miejsce. Podjeżdżamy, brama zamknięta, więc należałoby się wycofać, bo to teren prywatny. Jednak STOPowa ciekawość zwyciężyła. Brama jakoś sama się otworzyła i stromym podejściem dotarliśmy na przedzamcze. Tym samym powtórzyła się historia z wojny trzynastoletniej, kiedy to zamek w Przezmarku zdobyli elbląscy mieszczanie. Najpierw obszczekały nas dwa duże psy, ale szybko ucichły na widok gospodyni, Pani Jolanty. Okazało się, że mimo, że to teren prywatny, to odwiedzający są mile widziani. Skorzystaliśmy z zaproszenia i postanowiliśmy obejrzeć wieżę oraz przyległy teren. Po wieży oprowadzała nas, przekazując wiele ciekawostek dotyczących obiektu Pani Wiktoria. Męska część grupy była oczarowana. Mieliśmy także okazję poznać gospodarza tych ziem. Pan Ryszard von Pilachowski to człowiek renesansu. Podczas tego krótkiego pobytu mogliśmy się przekonać, że gospodarze to osoby nietuzinkowe, pełne energii, pasji i zaangażowania w ratowanie tego historycznego miejsca. Pan Ryszard pewnie zatrzymałby nas dłużej i my byśmy chcieli posłuchać ciekawych opowieści, ale droga przed nami jeszcze daleka. Pożegnaliśmy miłych gospodarzy i ruszyliśmy dalej.

Droga prowadziła nas przez Milikowo i dalej przez Lubachowo do Prakwic. Być może zafascynowanie gładkim asfaltem, łagodnymi zjazdami, drogą wijącą się wśród pól i cienistych drzew spowodowało, że przegapiliśmy informację dotyczącą kamieni Wilhelma. Następnym razem będziemy bardziej uważni. Pełni uniesienia dojechaliśmy do Prakwic, dawniej jednym z majątków von Dohnów. Krótką przerwę spożytkowaliśmy na spożycie małego co nieco i obejrzenie, niestety tylko ruin dawnego dworu. Roślinność porastająca ruiny powoli, ale systematycznie zaciera ślady świetności budowli.

Kolejny punkt na trasie, to Dzierzgoń. Miejscowość ta ze względu na swoje zabytki i bogatą historię, warta jest większego zainteresowania, a nie tylko krótkiej przerwy przy lodziarni. Lody smaczne, przyjemnie się siedziało pod parasolami, ale pora ruszać dalej. Nieco opóźniliśmy swój wyjazd, bo między rodzicami trwała dyskusja, czy Ania zasługuje na dodatkową kulkę lodów. Jednak dostała.

Kierunek Święty Gaj. Jeszcze po drodze była miejscowość Jankowo i znajdujący się w niej pałac z przełomu XVIII i XIX wieku. Z tego co zobaczyliśmy, chyba trudno liczyć na to, że będzie przywrócona świetność tego obiektu. Szkoda. Trzeba wspomnieć, że do Jankowa dojechaliśmy uroczą, polną drogą, ale z pewnymi problemami. Piach utrudniał płynną jazdę. Niektórych ten piasek i słoneczna pogoda zmyliły, bo myśleli, że są na plaży i kładli się w poprzek drogi.

W Świętym Gaju zabawiliśmy krótko, bo godzina już późna i parcie na Elbląg było duże. W małym sklepiku uzupełniliśmy zapasy napojów, chwilę odpoczęliśmy w cieniu starych drzew, niektórzy nawiązali łączność z domem, by zakomunikować, że obiad można przesunąć na nieco późniejszą godzinę i w drogę. W Starym Dolnie chwila jazdy po ,,kocich łbach" za moment drogą wśród drzew dających przyjemny chłód, skręt w lewo i oczom naszym ukazała się ziemia płaska, poprzecinana rowami melioracyjnymi, łąkami i uprawnymi polami, a daleko na horyzoncie widniejąca Wysoczyzna Elbląska. Jakże dwa odmienne krajobrazy mogliśmy podziwiać tego dnia. Najpierw jechaliśmy przez malowniczo pofałdowany teren, z przyjemnymi zjazdami i niewielkimi podjazdami, później mieliśmy do pokonania trasę płaską, ale również z krajobrazem dającą rozkosz oczom i duszy.
Jeszcze tylko dwa krótkie przystanki na mostach nad Balewką i Tiną, jeszcze kilka machnięć korbą, i osiągnęliśmy naszą metę.

Tego dnia pokonaliśmy sporą ilość kilometrów i jeżeli dołożyć do tego wysoką temperaturę, to trzeba było wykrzesać z siebie trochę wysiłku, nie mówiąc już o litrach potu. Wszystkim uczestnikom wycieczki należą się słowa pochwały, a słaba płeć ponownie okazała się nie taka słaba.
Utrwaliliśmy swoje przekonanie, że tereny wokół Elbląga są piękne, a historia tych ziem bogata.
Niech moc niezapomnianych wrażeń będzie z nami.

Ps. Tego dnia najtrudniejsze było dopiero przed nami. Dokonać wyboru w dniu wyborów.

Relację przygotował Marek R.


Komendant 29 June 2010 27,712 4 komentarzy

4 komentarzy

Pozostaw komentarz

Zaloguj się, aby napisać komentarz.
  • Komendant
    Komendant
    Kolejna wycieczka według pomysłu Waldka, tym razem szlakiem zamków krzyżackich i śladami cesarza Wilhelma.
    (Cel wycieczki Przezmark - nie mylić z dobrze nam znanym Przezmarkiem blisko Elbląga)
    Zapraszam.
    - 29 June 2010 21:55:41
    • Jurek
      Jurek
      Kto prrrrrrrruje do Małdyt na kołach?
      - 30 June 2010 16:39:40
      • Jurek
        Jurek
        Pociąg planowo jest w Małdytach o 8:24. Jeżeli wiezie kupę
        rowerzystów, to zawsze się spóźnia. Nie wiadomo dlaczego.
        Do Małdyt jest 40 km z ogonkiem, którego długość zależy
        od wybranej trasy. Myślę, że jeżeli wyjedziemy o 6:30 z placu
        przed remontowanym dworcem PKP, to zdążymy jeszcze trochę
        pospać w Małdytach.
        - 01 July 2010 18:30:38
        • Darecki_EB
          Darecki_EB
          Moja jednoosiowa, trzybiegowa przekładnia Shimano do lokomotywy jest gotowa, więc niedzielny pociąg będzie zasuwał niczym Orient Express w czasach swojej świetności. Spotkamy się na trasie, będę ostro gwizdał z lokomotywy w przypadku blokowania torów (ostrzegam!) ;)
          - 01 July 2010 22:07:08
          Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na nasze ustawienia prywatności i rozumiesz, że używamy plików cookies. Niektóre pliki cookie mogły już zostać ustawione.
          Kliknij przycisk 'Zgadzam się', aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności.Możesz przeczytać więcej o naszej polityce prywatności tutaj