O nie! Gdzie jest JavaScript?
Twoja przeglądarka internetowa nie ma włączonej obsługi JavaScript lub nie obsługuje JavaScript. Proszę włączyć JavaScript w przeglądarce internetowej, aby poprawnie wyświetlić tę witrynę, lub zaktualizować do przeglądarki internetowej, która obsługuje JavaScript.

Aktualności

Wycieczka Nr 23/2010 - Tolkmicko - 05 września

Zbiórka: Skrzyżowanie ulic Królewieckiej i Fromborskiej, godz. 9.30

Trasa: Elbląg, Jagodnik, Jelenia Dolina, Ogrodniki, Pagórki, Łęcze, Kadyny, Tolkmicko, Kadyny, Suchacz, Nadbrzeże, Kamionek Wielki, Rubno, Elbląg

Długość trasy: 62 km, Uczestnicy: 32, Punkty: 93

Pokaż Wycieczka Nr 23/2010 -Tolkmicko - 05 września na większej mapie

Cóż to był za udany dzień, jaka ładna pogoda, równy asfalt i wspaniałe towarzystwo. Będzie jeszcze o nowej kierownicy, kierunkowym, co pokazywał zły kierunek, małym mostku, dużej bułce i o relacjach damsko męskich na trasie. Ale zacznę od początku, żeby wszystko było jasne i zrozumiałe.

To już definitywnie koniec. Wakacje niestety zakończone. Urlopy się skończyły, dzieci do szkoły wyszykowane, więc zagęściło się na rowerowym szlaku. Na moment od nowych zadań i obowiązków oderwało się ciało pedagogiczne i towarzyszyło nam do Łęcza, a później Iza musiała wrócić, natomiast brać uczniowska słupki odrobiła wcześniej i niedzielę Ania spędziła na rowerze
.
Niewątpliwie na dużą frekwencję wpływ miała godzina zbiórki. Jednak Komendant jest wszechpotężny i czas wczesno wakacyjny przesunął o godzinę. To się nazywa mieć władzę. W zależności od liczenia było nas 30 albo 31 osób. Rozbieżności wynikły z tego, że jedni liczyli twarze, a inni rowerowe koła. W każdym bądź razie było nas dużo i na pewno przystanek autobusowy na rogu ulic Fromborskiej i Królewieckiej nie widział na raz tylu oczekujących.

Ruszyliśmy. Marian na czele, świadom swych obowiązków z powagą prowadził peleton. W samym środku peletonu już było mniej powagi i hi hi, ha ha rozlegało się zewsząd.
Pierwszy etap niedzielnej eskapady wiódł nas do Jagodnik. Pagórkowatą ulicą Okrężną, pośród działek, zanurzając się w las, dojechaliśmy do tej miejscowości. Ale jaką przeszkodą są małe wzniesienia dla rowerzystów zaprawionych na nadburzańskich piachach czy europejskich górach, nie wspominając o tych, co weszli na Tarnicę.
Krótki postój w Jagodniku, podczas którego Zbyszek dokonał wstępnego zakupu wiaderka dorodnych grzybów i ostrym podjazdem, i łagodnym zjazdem podążyliśmy przez las w stronę Jeleniej Doliny. Po drodze było rozwidlenie dróg, na których stał Jurek, próbując machaniem rąk skierować rowerzystów na złą drogę prowadzącą w kierunku Elbląga. Podstępny zamiar nie udał się i cały peleton dotarł do JDoliny.

Chwilę przerwy wykorzystaliśmy na pogaduchy, małe co nieco i łapanie słonecznych promieni. Trzeba zaznaczyć, że tego dnia natura obdarzyła nas swoją łaskawością. Słońce podtrzymywało w nas wspomnienie lata. Ponadto grupka bikerów skupiła się wokół roweru Tereski, ze znawstwem podziwiając cudo nowoczesnej techniki, w postaci nowej kierownicy o pięknych wyprofilowanych kształtach. Ach, cóż za nowy dizajn. Chwilę zauroczenia przerwała brutalna komenda, ruszamy. Przed Ogrodnikami skręciliśmy w lewo, by obrać kierunek w stronę Pagórek i dalej do Łęcza. Cóż za niespodzianka. Jak w bajce, w której brzydkie kaczątko wyrosło na pięknego łabędzia. Nowy asfalt, równa powierzchnia, białe linie wzdłuż drogi. Wspaniała sprawa, więc lajcikowo i spokojnie dojechaliśmy do Łęcza. Na skrzyżowaniu znowu stał osobnik w odblaskowej kamizelce, tym razem pokazując właściwy kierunek jazdy. Chwila niezaplanowanego postoju, bo zwiódł nas otwarty sklep i podążyliśmy dalej. Za Łęczem krótki podjazd, ale później hulaj dusza. Lubimy ten kawałek drogi, bo dobrze się jedzie długim podjazdem, kiedy się nim zjeżdża. Łzy w oczach, rozwiany włos, opony się grzeją i tak bez najmniejszego wysiłku dojechaliśmy do Kadyn. W Kadynach zatrzymał się tylko Jurek, by z bliska zrobić artystyczne zdjęcie Dębu Bażyńskiego. Jeszcze chwila, kilka szybkich zakręceń pedałami i naszym oczom ukazał się napis Tolkmicko.

Skierowaliśmy swoje maszyny na tolkmicki rynek, by chwilę przerwy spożytkować na drobne zakupy i podziwianie bryły kościoła parafialnego pw. św. Jakuba Apostoła z XIV wieku. Ogólnie Tolkmicko to ciekawe, małe miasteczko, z bogatą historią i jeszcze do obejrzenia kilkoma zabytkami. Warto przejść się po mieście, by obok wspomnianego kościoła parafialnego, zobaczyć jeszcze kościół polskokatolicki p.w. Matki Bożej Anielskiej, kaplicę barokową z XVIII wieku, basztę gotycką z pozostałością murów obronnych z XIV wieku oraz niewątpliwie ciekawy budynek dworca kolejowego z 1867 roku. Widoku restauracji ,,Fregata’’, której lata świetności dawno minęły, nie będę zachwalał.

W Tolkmicku do Grupy dołączył stęskniony za rodzicami Tomasz i tak wzmocnieni ruszyliśmy w dalszą drogę. Ścieżką tuż przy Zalewie podążaliśmy do miejsca, gdzie przewidywano dłuższy postój przy ognisku, konsumowanie tego co w sakwach i różnego rodzaju pojemnikach na płyny. Po drodze mieliśmy małą przeprawę po kładce o nośności do 75 kilogramów i niektórzy musieli na brzegu zostawić kanapki, by odciążyć rower. Wzrok głównie męskiej części Grupy spoczął na trzech turystkach dziarsko maszerujących wzdłuż Zalewu i łaknących promienie słoneczne każdym skrawkiem swego ciała.

Przerwa i błogie lenistwo. Słoneczko przyjemnie grzeje, zwolennicy opiekanej kiełbasy mieli swoją chwilę by nieco podnieść jej temperaturę, a miłośnicy piękna krajobrazu zachwycali się otaczającymi nas widokami. Marian spożył bułkę wielkości bochenka chleba, Marek podgrzał kiełbasę do temperatury 36,6 stopni, a Janusz osobiście przygotował swoją słynną kanapkę. Było fajnie, a jak wrzuciliśmy ostatnie srebrniki do kasetki, to nasze szczęście sięgnęło zenitu. Było jeszcze kilka ustaleń
dotyczących Wielkiej Jesiennej Wyprawy AD 2010 oraz zakończenia letniego sezonu.

Szczęście nie może trwać wiecznie, więc ruszyliśmy dalej. Wzdłuż Zalewu, trochę po betonowych płytach, trochę polną drogą osiągnęliśmy Nadbrzeże. Rytmicznie pedałując pokonaliśmy podjazd i zatrzymaliśmy się na krótką chwilę przy pomniku, by wyrównać oddechy. Dalej prosta droga prowadziła do mety.
Dziarsko pedałując czuję, że ktoś za mną jedzie, ale nie wyprzedza. Lukam lewym okiem i widzę zacną bikerkę podziwiającą moje kształtne kształty. Za ową bikerką podąża doświadczony rowerzysta, bardzo doświadczony i podziwia kształtne kształty towarzyszki przed sobą. Tak ciesząc oczy dojechaliśmy do mety. Oczywiście byłem pokrzywdzony, bo mogłem podziwiać tylko drogę przed sobą.

Warto było tego dnia wybrać się na rower. Zostawić drobne kłopoty w domu, zadanie z matmy da się odpisać na przerwie, a ruch, świeże powietrze i widoki natury przy ładnej pogodzie nabierają nowego znaczenia. Nawet wtedy, gdy ogląda się je po raz któryś. Jak ktoś powiedział, nieważny jest powód, dla którego wsiadasz na rower, ważny jest sam fakt.

Relację przygotował Marek R.

Komendant 01 September 2010 24,736 1 komentarzy

1 komentarzy

Pozostaw komentarz

Zaloguj się, aby napisać komentarz.
  • Komendant
    Komendant
    Skończyły się wakacje i już w najbliższą niedzielę śpimy dłużej. Zbiórka o 9.30.
    - 01 September 2010 23:03:46
    Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na nasze ustawienia prywatności i rozumiesz, że używamy plików cookies. Niektóre pliki cookie mogły już zostać ustawione.
    Kliknij przycisk 'Zgadzam się', aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności.Możesz przeczytać więcej o naszej polityce prywatności tutaj