O nie! Gdzie jest JavaScript?
Twoja przeglądarka internetowa nie ma włączonej obsługi JavaScript lub nie obsługuje JavaScript. Proszę włączyć JavaScript w przeglądarce internetowej, aby poprawnie wyświetlić tę witrynę, lub zaktualizować do przeglądarki internetowej, która obsługuje JavaScript.

Aktualności

Wycieczka Nr 30/2010 - Młynary - 17 października

Zbiórka: Skrzyżowanie ulic Fromborskiej i Królewieckiej , godz. 9:30

Trasa: Elbląg, Piastowo, Milejewo, Majewo, Nowe Monostarzysko, Podgórze, Młynary, Zaścianki, Zastawno, Pomorska Wieś, Wilkowo, Przezmark, Nowina, Elbląg

Długość trasy: 60 km, Uczestnicy: 25, Punkty: 90


Pokaż Wycieczka Nr 30/2010 - Młynary - 17 października na większej mapie

Legenda głosi, że dawno ,dawno temu i to jest prawda, nic nie wymyślam, a więc dawno, dawno temu, pewien gospodarz wyszedł rano przed chatę, a była piękna, majowa pogoda, ziewnął, wyciągnął się, podrapał tu i ówdzie, i oznajmił swojej połowicy, ,,maj Ewo". I tak powstała nazwa miejscowości Majewo.

Być może perspektywa ładnej, słonecznej pogody i na dodatek bezwietrznej spowodowała, że tego niedzielnego poranka zebrała się dosyć pokaźna liczba chętnych do zbiorowego pedałowania. Zresztą, tego dnia nie tylko my wyruszyliśmy na rowerowy szlak. Chwilę wcześniej przemknęła przez miasto grupa ,,eserowców", która tego dnia za cel obrała sobie Słobity, podziwianie uroków jesieni i zjedzenie kiełbasy nie z patelni, a z patyka.
My również założyliśmy sobie tak ambitne plany, a naszym miejscem docelowym tym razem były Młynary.

Na początek była mała zmiana trasy. Pierwotnie zamierzaliśmy prosto pomknąć w stronę Milejewa, ale chyba Mirek jako pierwszy zaproponował by obrać kierunek Krasny Las, Jelenia Dolina i przez Ogrodniki dojechać do Milejewa. I tak się stało, i była to dobra decyzja, bo okazało, że na głównych drogach, oprócz rowerzystów jest też dużo samochodów.

Ruszyliśmy. Prowadził Piotr, Justyna pomachała nam na drogę, a może tylko nam się tak wydawało, bo być może machała tylko temu jednemu, wybranemu rowerzyście? Przez Krasny L. przejechaliśmy na bezdechu, bo specyficzny tu klimat, ale za chwilę zagłębiliśmy się w leśne ostępy, by dotrzeć do Jeleniej D. Świeże, leśne powietrze, wszelkie barwy jesieni i miejscami błyszczący szron na roślinach zrekompensowały nam poprzedni smrodliwy odcinek trasy. Teren przy wiacie nie wywołuje wielkiej euforii, ale za to otoczenie pełne uroku i godne obrazów impresjonistów. Drzewa mieniące się wszelkimi barwami, niczym nie zmącona równiutka tafla wody, a cało piękno uzupełnione barwną grupą rowerzystów szczerzących zęby do wspólnej fotki. Jeszcze chwila przerwy i wyruszyliśmy w dalszą drogę, w kierunku na Milejewo. Sklep otwarty, więc szybkie uzupełnienie zapasów, a jako że padło hasło ognisko, kiełbasa o nazwie ,,francuska" miała duże wzięcie. Nowym asfaltem pomknęliśmy w kierunku Majewa i dalej na Nowe Monasterzysko.

Po drodze horror. Bikerzy o słabych nerwach lepiej niech tego nie czytają. Czy znacie historię Isadory Duncan, tancerki amerykańskiej, która zginęła w czasie jazdy otwartym samochodem, gdy jej szal wkręcił się w nieosłonięte koła? Grażynie sznurówka wkręciła się w pedał. Była to chwila grozy.

Łagodny zjazd doprowadził nas do Młynar. Miasteczko, jak i większa część obszaru gminy leży w strefie ochrony krajobrazu kulturowego oraz w strefie ekologicznego systemu obszarów chronionych naszego województwa. To teren pełen łąk i lasów urozmaicony krajobrazem polodowcowym. ,,Pióropusznikowy " i ,,Lenki" to dwa rezerwaty na terenie gminy utworzone w celu zachowania malowniczych fragmentów lasu mieszanego i łęgowego oraz starodrzewia modrzewiowego i bukowego. Do samego miasteczka najlepiej przyjeżdżać od zachodu, tą drogą którą myśmy przyjechali. Zaraz po minięciu Podgórza zobaczyć można wieże młynarskich kościołów, a potem miasteczko w całej okazałości. Może słowa ,,w całej okazałości" są nieco na wyrost, bo Młynary wiele straciły ze swojej dawnej świetności, ale kilka rzeczy jest jeszcze warte zobaczenia, o czym nieco dalej będzie.

Nastąpiło małe zakręcenie, ale niezwłocznie swoje maszyny skierowaliśmy, jadąc śladem Ediego, na podwórko Pani Teresy, prywatnie siostry naszego kolegi. Dobrze jest zajechać do miłych gospodarzy, wiedząc że szczerze cię przyjmują. Wszystko przygotowane na ognisko, miejsca do siedzenia też, stolik, a nawet talerzyki i sztućce. Dość dużo czasu zmitrężyliśmy u Pani Teresy, ale też i działo się dużo rzeczy. Ognisko i pieczenie kiełbasy połączone z konsumpcją tegoż rarytasu, jak i opróżnianie zawartości termosów i innych pojemników. W końcu było to, co w tym dniu najważniejsze. Nadanie imion dwóm pogańskim rowerom. Rower Ani, zgodnie z Jej wyborem otrzymał imię ,,Szczęściara ". 110 to rozumiem, ale kto miał więcej szczęścia? Ania, że wylosowała damski rowerek, czy owa damka, że trafiła do Ani? Mniej szczęścia będzie miał tenże rowerek, jak dorwie się do niego Mirek. Edi potraktował rower łagodnie i delikatnie skropił go bąbelkowym napojem. ,,Cienias" to nowy rower Janusza. Tutaj Edi nie szczędził obfitego pokropienia Januszowego jednoślada. W czasie dalszej jazdy wydawało się, że właściciel i ,,Cienias" jakby stanowili jedną całość. I tak chyba było, bo prawdopodobnie szlachetne cztery litery przykleiły się do siodełka.

Na koniec naszego pobytu na gościnnym terenie była jeszcze sprawa załatwienia pewnego organizacyjnego problemu. Jakoś to się udało, ale Sejm Czteroletni, liberum veto oraz okres szalejącej demokracji po 89 roku, to pikuś w porównaniu z tym, co się działo. Rozentuzjazmowany i rozdyskutowany tłum jest trudny do opanowania.

Pożegnaliśmy przyjaznych i miłych nam ludzi, część wycieczkowiczów skierowała się w drogę powrotną, ale większość wiernie tkwiła przy Komendancie. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami udaliśmy się na oglądanie miasta.

Młynary to mikromiasto. Od XIV wieku, gdy je zakładano, nie rozrosło się znacząco. W którą stronę by nie ruszyć z centralnie położonego rynku, wszędzie po kilku minutach marszu osiąga się kres jego zabudowy. Na skraju miasta, a równocześnie niemal w jego centrum, nad łąkami, stoi gotycki kościół pw. św. Piotra i Pawła z XIV wieku. Tuż obok niego, przy ulicy Chopina 7, w prywatnym budynku można odwiedzić Izbę Pamiątek Historycznych, którą to Izbę nie omieszkaliśmy zwiedzić, założoną przez nieżyjącego już pasjonata dziejów ,,małej ojczyzny", Tadeusza Balickiego. Przez 50 lat pan Tadeusz zbierał niepotrzebne repatriantom przedmioty pozostałe po dawnych niemieckich mieszkańcach. Uzupełniał je o starocie usuwane z domowych gospodarstw przez młodsze pokolenia osadników, przywożone po wojnie ze wschodnich kresów Rzeczypospolitej. Założył depozyt przedmiotów, niemych świadków skomplikowanej przeszłości okolic Młynar. Wyjątkowo ciekawe zbiory militariów, zabytków archeologicznych, dawnej ceramiki, sprzętów domowych i monet z każdym rokiem zyskują na wartości. Dziś kolekcją opiekuje się córka pana Tadeusza, pani Ludwika Balicka.

Po zwiedzeniu Izby Pamiątek Historycznych objechaliśmy miasto, by ogólnie przyjrzeć się historycznemu układowi urbanistycznemu miasta. Zobaczyliśmy także coś, co mieszkańcy nazywają parkiem, ale raczej w tej chwili przypomina to duży skwer. Za kilka lat, gdy będzie dane urosnąć posadzonej tam roślinności, może będzie można to miejsce nazwać małym parkiem.

Ruszyliśmy ostro w stronę Pomorskiej Wsi. Jazda szła nieco opornie, bo trzeba było rozruszać się po dłuższej przerwie, a ponadto teren jest tak ukształtowany, że obfituje w liczne podjazdy. Jednak niestrudzenie parliśmy do przodu. Zaścianki, za Zastawnem według mapy gdzieś w lesie jest schowana ,,Gruba Berta", to chyba jakieś okazałe drzewo, ale już nie było czasu rozglądać się po okolicy. W trakcie pisania owej relacji patrzę na mapę i widzę, że jest też oznaczone z drugiej strony Młynar drzewo o nazwie ,,Gruba Kaśka". Trzeba to obejrzeć.
A my ciągle naprzód. Pomorska Wieś, Wilkowo, Sierpin, a ładna pogoda nadal nam towarzyszyła. W końcu Przezmark i zjazd w stronę Elbląga. W Nowinie dobrze wyprofilowany ostry zakręt pozwolił tylko nieznacznie zmniejszyć szybkość. Przemknęliśmy przez znaną miejscowość Gronowo Górne, w biegu żegnając Mariana i dziękując za wspólną jazdę. W końcu meta i tabliczka z napisem ,,koniec".
To był udany dzień. Widzieliśmy wiele rzeczy, a jeszcze wiele jest do odkrycia i zobaczenia. Niemalże w każdej miejscowości jest coś ciekawego. Stary cmentarz, pomnik, zabytkowa chata, Gruba Kaśka. Śpieszmy się, bo wiele rzeczy ginie bezpowrotnie. Tylko czapeczka Małego pozostanie wieczna.

Ps. A to znacie? Nie, to posłuchajcie. Dawno, dawno temu w pewnej chacie rodzina siorbała zupę, każde ze swojej miski. ,,Komu jeszcze lać kwaśnicy" pyta gospodyni. ,,Mi lej Ewo", odpowiada głodny mąż. I już wiadomo skąd wywodzi się nazwa Milejewo.

Relację przygotował Marek R.
Komendant 13 October 2010 28,407 1 komentarzy

1 komentarzy

Pozostaw komentarz

Zaloguj się, aby napisać komentarz.
  • Komendant
    Komendant
    Podczas wycieczki będę zbierał wpisowe na zakończenie sezonu - 55 zł.
    Do zobaczenia.
    - 13 October 2010 17:41:32
    Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na nasze ustawienia prywatności i rozumiesz, że używamy plików cookies. Niektóre pliki cookie mogły już zostać ustawione.
    Kliknij przycisk 'Zgadzam się', aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności.Możesz przeczytać więcej o naszej polityce prywatności tutaj