Aktualności
Zbiórka: Na starówce, przy Piekarczyku, godz. 0.30,
Trasa: Elbląg, Kazimierzewo, Bielnik, Marzęcino, Stobiec ,Tujsk, Stegna, Tujsk, Stobiec, Marzęcino, Nowakowo, Elbląg
Długość trasy: 86 km, Uczestnicy: 51, Punkty: 86
Trasa: Elbląg, Kazimierzewo, Bielnik, Marzęcino, Stobiec ,Tujsk, Stegna, Tujsk, Stobiec, Marzęcino, Nowakowo, Elbląg
Długość trasy: 86 km, Uczestnicy: 51, Punkty: 86
Jest wiele groźnych chorób opisywanych w medycznej literaturze. Pomroczność jasna, niepamięć wsteczna, to tylko dwa przykłady z wielu. Te choroby raczej dadzą się wyleczyć. Jest jednak niezwykle groźna przypadłość, na którą nie ma żadnej szczepionki. To roweromania, w niektórych kręgach zwana prościej rowerowaniem, tudzież pedałowaniem.
Objawy? Czy to świątek, czy piątek, dzień czy noc, dla zarażonych tą chorobą nie ma przeszkód. Się jedzie. No właśnie, kto zdrowy jeździ w nocy? A noc wymaga od rowerzysty wiele. Wytrwałości, bo cała noc nieprzespana i jeszcze trzeba pedałować. Poświęcenia, bo musi odrzucić ciepłą kołderkę i wyruszyć w chłodną noc. W końcu musi pokonać strach, by zanurzyć się w nocy mrok. Nie wszyscy odważyli się spełnić wspomniane warunki. Ale prawda też jest taka, że po takiej nocnej eskapadzie, trudno ,,odnaleźć" zaczynający się dzień i wielu chodzi jak błędni rycerze.
Jak na chorych ludzi, rekordowa liczba kręcipedałów stawiła się prawie w środku nocy u stóp Bramy Targowej. Doliczono się około 50 i trochę ciut więcej nocnych marków. Byli nasi i nie nasi, ale to nieważne, przecież wszyscy mieli rowery.
Cóż to był za widok. Świeciło, migotało, odblaskiwało. Niewątpliwie uwagę przyciągała bikerka, a raczej Jej świecący gadżet przymocowany do kasku. Pierwsze skojarzenie, to dwa świecące lizaki, ale prosty napis ,,love" na każdym z nich, uzmysławia że to dwa świecące serca. Dla kogo? Świeciły na przemian, zsynchronizowane niczym światła na skrzyżowaniu.
Z lekkim opóźnieniem, przysłowiowe 5 minut trzeba poczekać, bo może komuś się przysnęło, III Nocny Ogólnostopowy Rajd Rowerowy NOCNA STEGNA stał się faktem.
Jako że jacyś barbarzyńcy rozebrali kładkę nad rzeką Elbląg, objeżdżając Starówkę, głównym mostem przeprawiliśmy się na drugą stronę. Starówka w letnią, chociaż chłodną noc żyje, więc panowało ogólne zdziwienie skąd w środku nocy taki peleton.
Wyjeżdżamy z miasta i kierujemy się w stronę Bielnika II. Po prawej stronie widzimy Elbląg nocą, a nad nim księżycowy rogalik. Wielu amatorów fotografii zatrzymuje się, by utrwalić ten widok. A my mkniemy przed siebie. Ciemno, więc nie widać pomiarów wyświetlanych przez liczniki. Mijamy Stobno, otulone nocą, zapachem kiszonki i dźwiękami muzy z miejscowej świetlicy. Chyba disco, bo grupa małolatów snuje się po drodze. Docieramy do Marzęcina i chwila przerwy, by wyrównać oddechy, i by dojechali ci co na końcu. Jest i chwila przyjemności. Dobra kobieta częstuje ,,Merci", ale że jest ciemno nie mogę znaleźć ulubionych orzechowo migdałowych. Marcepanowe też są pyszne.
I stało się. Dwa świecące serduszka, które dla niejednego były drogowskazem, niestety straciły swoją moc.
Mkniemy dalej. Rozświetlony peleton mocno się rozciągnął, niektórzy nawet pognali ostro przed siebie, by niejako okrężną drogą dotrzeć do wytyczonej mety.
Od Tu(j)ska szosa ładna, gładka i pusta. Dojeżdżamy do stegnowskej plaży. Jeszcze jest dużo czasu do punktu kulminacyjnego naszej eskapady.
Nie jesteśmy rozpieszczani jak na tę porę roku. Jak na ironię, letni poranek jest nieco chłodny. Może się jeszcze doczekamy, że naszej nocnej wyprawie towarzyszyć będą przyzwoite temperatury. Więc jest ognisko, napoje z termosów i innych specjalnych opakowań. Okazuje się, że babki mogą przybierać różną postać, ale zawsze babka, to babka. Humory jednak nikogo nie opuszczają. Niektórzy swoją radością dzielą się z tymi, co o tej porze śnią pod ciepłą kołderką o przyszłorocznej wyprawie, wysyłając o 4 rano esemesa, że są na stegnowskiej plaży.
Jako, że w największych kurortach płaci się klimatyczne, więc Mały nie odpuścił
i w zastępstwie sekretariatu zebrał powiększony podatek klimatyczny.
Zbliża się kulminacyjna godzina. Napięcie rośnie, sięga zenitu, godzina 4.09, 4.10, 4.11, 4.12, 4.13, co się dzieje? To my pedałujemy 40 kilometrów w środku nocy, a tu taka kicha. Tuż nad linią horyzontu spokojnie spoczywały sobie chmurki, co można zobaczyć na wielu zdjęciach. Słońce musiało pokonać dłuższą drogę, by móc nam się pokazać w całej krasie. Pokazało nam swoje oblicze z opóźnieniem blisko 20 minutowym. Ale pokazało.
Zbiorowe i indywidualne zdjątka utrwalają ten moment. I pora wracać. Niektórzy wyruszyli nieco wcześniej, bo mieli dużo bardziej ambitne plany, jak tylko wrócić do domu.
Już nie rowerowe lampki, a słoneczne promienie rozświetlają nam drogę. Robi się nieco cieplej. Jest przyjemnie. Bez przeszkód docieramy do promu, który czeka po właściwej stronie rzeki.
Meta. Kolejna wycieczka przeszła do historii. Słoneczko lekko się spóźniło, ale nie zawiodło. Rowerzyści też nie zawiedli.
Do zobaczenia za rok.
Relację przygotował Marek
Kliknij przycisk 'Zgadzam się', aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności.Możesz przeczytać więcej o naszej polityce prywatności tutaj