O nie! Gdzie jest JavaScript?
Twoja przeglądarka internetowa nie ma włączonej obsługi JavaScript lub nie obsługuje JavaScript. Proszę włączyć JavaScript w przeglądarce internetowej, aby poprawnie wyświetlić tę witrynę, lub zaktualizować do przeglądarki internetowej, która obsługuje JavaScript.

Aktualności

Wycieczka Nr 12/2011 - Zastawno - 03 lipca 2011

Zbiórka: skrzyżowanie ulic Królewieckiej i Fromborskiej, godz. 9.30

Trasa: Elbląg, Krasny Las, Jelenia Dolina, Ogrodniki, Milejewo, Kamiennik Wielki, Kwietnik, Zastawno, Pomorska Wieś, Przezmark, Gronowo Górne, Elbląg

Długość trasy: 50 km, Uczestnicy: 36, Punkty: 75


Trasa rowerowa 1077442 - powered by Bikemap 


Jednak Marian to super kolega. Ale o tym trochę później.

Okrzyk radości zagłuszył niedzielne poranne dzwony. Z gardeł spragnionych grupowego rowerowania wydobył się owy dźwięk. Co było powodem spontanicznej radości? Nie padało. Ba, nawet momentami spoza chmur przedzierało się słoneczko. Po sobotnich deszczach widok takiej pogody napawał optymizmem. Można ruszać. Rozpoczęły się gorączkowe przygotowania. Smażenie placuszków, targanie roweru z piwnicy, przyklejanie ozdóbek do nieczynnej lampki, czy założyć skarpetki do sandałów, czy też nie, zabrać dwie kanapki i kiełbasę, czy dwie kanapki i trzy kiełbaski?

Wszelkie przeciwności zostały pokonane. Tłum niedzielnych kręcipedałów zjawił się na zbiórce u zbiegu ulic Królewieckiej i Fromborskiej. Były serdeczne powitania i od razu ostre pompowanie.

Ruszyliśmy. Kierunek Krasny Las, by przez las dojechać do Doliny Smoków. Jeszcze na ulicy Fromborskiej z lekkim niepokojem zawraca Anna. Czyżby już nie wytrzymała trudów wycieczki? Na starcie został plecak. Co w plecaku? Zamilczmy na ten temat, bo różne rzeczy są wożone w sakwach i plecakach, i nikomu do nich nie będziemy zaglądać. Na szczęście dobrzy ludzie szybko spostrzegli zgubę.
Pierwszy przystanek tuż za K. Lasem i pomknęliśmy w kierunku Doliny. Z dróżki prowadzącej przez las chińczycy chyba też się wycofali, bo jest coraz gorzej. Z każdym przejazdem widać, jak przybywa dziur w asfalcie i trzeba zachować ostrożność pomykając tą trasą.

Czy to zbyt świeże powietrze po deszczu, czy też jeszcze nie rozruszane kończyny, ale jakoś opornie niektórym przychodziło pokonywanie pierwszych kilometrów. Jednak z każdym metrem było coraz lepiej i lada moment dotarliśmy do J. Doliny. Jedni kontemplowali widok jeziorka i otaczającej przyrody, inni skupili się na dobrach doczesnych, wykorzystując pierwszy postój na nadgryzanie tego, co mieli w sakwach.
Milejewo. Kultowe miejsce pod sklepem w przypadku przejazdu przez tę miejscowość. A w sklepie rwetes nie do opisania. Kiełbasa, soki, napoje i bochenek chleba, który był przyczyną nieszczęścia. A przed sklepem chłopaki mocowali się z rowerem Wioletty. Ciągnęli jakiś drucik, coś odkręcali, przykręcali, dokręcali i w końcu się uporali. Rower usprawniony.

Zapasy uzupełnione, towarzystwo cyklistów zadowolone, więc pora ruszać. Kierunek Kamiennik Wlk. i dalej Zastawno. Pierwsza grupa rowerzystów była już prawie przy ,,berlince" kiedy dotarła pełna grozy informacja. Rower Grażyny obciążony dodatkowym bochenkiem pysznego chleba, nie wytrzymał. To było nieuniknione, coś musiało ulec awarii. Nie wytrzymała dętka z zaworem Presta. Męskie grono pośpieszyło z pomocą. Krótkie konsylium i rower sprawnie wylądował kołami do góry. Opona zdjęta, chłopaki macali, rzecz jasna oponę, wsłuchiwali się w dętkę, pompowali na przemian i nie minęła chwila, kiedy rower był sprawny do dalszej jazdy.
Droga od Kwietnika do Zastawna nie należy do pierwszej kategorii gładkich dróg, ale nie zawsze ma się same przyjemności. Rower ma tylko dwa koła, więc trzęsie zapewne mniej, niż jadąc na czterech.

Jest i Zastawno. Nowa ujeżdżalnia imponuje, bele jakiejś starej słomy w pobliżu miejsca na ognisko, już trochę mniej. Rowerowa brać rozsiada się na nieco zdezelowanych ławkach wokół tego, co ma być ogniskiem. Jeszcze ognisko anemiczne, jeszcze nie płonie ładnym ogniem, a już pochyliły się nad nim liczne patyczki z wetkniętymi wytworami przemysłu masarskiego. Zwyczajna, śląska, podwawelska, toruńska, tylko parówek brakowało. Ale ponoć to wytwór wegetariański, bo mięsa w nim nie ma. Cała uwaga skupiła się na kiełbaskach, jakby tydzień nic nie jedli, takie głodne towarzystwo. A osobno, pod wodzą Waldka skupiła się garstka rowerzystów i coś tajemniczo szeptali między sobą. Korony, statek, koło. Czyżby ci tajemniczy spiskowcy chcieli gdzieś płynąć statkiem, zdobyć królewską władzę, by zamknąć koło historii?

Chwile spokojności przerwała wieść, że Edi będzie pokazywał konia. Część ruszyła, by oglądać to niecodzienne widowisko. Jednak dalej nie ma odpowiedzi na pytanie, gdzie jest koń Ediego?
Upieczona kiełbasa smakowała wybornie, wsparta ogórkowo paprykową sałatką oraz świeżą zieloną sałatą i licznymi napojami, wszyscy wzmocnieni, więc można przejść do spraw wielce poważnych. Przesunięcie czasu letniego na jeszcze wcześniejszą porę. Zwarły się dwa obozy. Była siła argumentu i rozwiązania siłowe. Zbyszek i licząca głosy Katarzyna, stojąc na podwyższeniu, niczym Lenin i Krupska w czasach Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej, próbowali zapanować nad rewolucyjnie nastawionym tłumem. Sukces był połowiczny. Reformatorzy wywalczyli tylko pół godzinki, a przeciwnicy nowego porządku będą musieli wymazać ze swego życiorysu 30 minut snu.

Ciężko się ruszyć po takiej długiej przerwie, ale trzeba. Wsiadamy na swoje maszyny, a tu pech. Rower Janusza utracił zdolności jezdne. To był pokaz z objaśnieniem, jak wymieniać dziurawą dętkę. Co tam dętka, uwagę przyciągała złota zapinka na łańcuchu, wyróżniająca się niczym złoty ząb w uzębieniu.
Dalsza droga minęła bez problemu. Tylko krótki postój w Pomorskiej Wsi i dojechaliśmy do Przezmarka. Chwila przerwy, by następnie rzucić się z rowerami w dół do Elbląga. Gdyby w rzekach były takie zakręty jak w Nowinie, to by ryby wyskakiwały. Myśmy jednak zmieścili się w osi drogi i dalej w pełnym pędzie pędzimy przez Gronowo Górne. I tutaj wracamy do pierwszego zdania relacji. Zawsze zatrzymywaliśmy się, by pożegnać Mariana. Tym razem nasz kolega, nie chcąc spowalniać peletonu dojechał z nami do mety. Ludzki człowiek. Zasługuje na jeden dodatkowy punkt więcej.

Jest i kres naszej eskapady. Średnia całodniowa niezbyt imponująca, ale przecież nie o to w tym wszystkich chodzi, a raczej jeździ. Przyjemnie spędzony czas w gronie pozytywnie zakręconych nie jest bez znaczenia.
Ale, ale. Zapomniany plecak, jedna dętka, druga dętka, kiepsko działający hamulec i inne drobne nieszczęścia?
Przecież to trzynasty sezon.

Relację przygotował Marek
Komendant 29 June 2011 61,562 14 komentarzy

14 komentarzy

Pozostaw komentarz

Zaloguj się, aby napisać komentarz.
  • Kazimierz
    Kazimierz
    Dziękuję wszystkim uczestnikom dzisiejszej wycieczki.
    Jak zawsze było wspanialeBrawo
    - 03 July 2011 16:05:36
    • Waldic
      Waldic
      - 04 July 2011 10:24:20
      • A
        alina
        Janusz napój Ci w przemyśleniach nie pomoże, żeby to wiedzieć trzeba BYĆ (a nie leżeć z książką w betach)Duży uśmiech
        - 05 July 2011 14:10:12
        • Olek
          Olek
          Marek tak się wczytalem w twój komentarz z ostatniego wypadu do Jantara że zapomniałem że jestem w pracy acha sto lat zokazji Twoich urodzin trzymaj tak dalej
          - 20 July 2011 08:16:17
          Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na nasze ustawienia prywatności i rozumiesz, że używamy plików cookies. Niektóre pliki cookie mogły już zostać ustawione.
          Kliknij przycisk 'Zgadzam się', aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności.Możesz przeczytać więcej o naszej polityce prywatności tutaj