Aktualności
Zbiórka: : Plac Kazimierza Jagiellończyka, godz. 9.00,
Trasa: Elbląg, Kazimierzewo, Bielnik, Marzęcino, Tujsk, Stegna, Jantar, Rybina, Tujsk, Żelichowo, Nowy Dwór, Marzęcino, Kępa Rybacka, Nowakowo Elbląg
Długość trasy: 96 km, Uczestnicy: 34, Punkty: 144
Trasa: Elbląg, Kazimierzewo, Bielnik, Marzęcino, Tujsk, Stegna, Jantar, Rybina, Tujsk, Żelichowo, Nowy Dwór, Marzęcino, Kępa Rybacka, Nowakowo Elbląg
Długość trasy: 96 km, Uczestnicy: 34, Punkty: 144
Wróciłem. Mieszkam na pierwszym piętrze, a wydawało mi się ,że jest tyle schodów do pokonania, jakby to było co najmniej piąte piętro. Jak wszedłem do wanny i zanurzyłem w wodzie to miejsce, które największą powierzchnią styka się z rowerem, rozległo się delikatne ,,pssssss", jakby parę puścił z lokomotywy.
W ostatnią niedzielę byliśmy małą częścią czegoś dużego. To prawie brzmi, jak słowa Armstronga, ,,To jest mały krok człowieka, ale wielki krok ludzkości", wypowiedziane po pierwszym lądowaniu na Księżycu. Już samo miejsce zbiórki, Plac Jagiellończyka, zwiastowało duże wydarzenie i jak się przekonaliśmy, szybkie. Przez kilkanaście kilometrów byliśmy częścią II Rajdu dla hospicjów - Przez Polskę dla polskich hospicjów. Na trasie od Elbląga do Jantara towarzyszyliśmy grupie rowerzystów jadących z Bielska Białej do Gdańska.
Jak przystało na zdyscyplinowaną grupę, punktualnie zjawiliśmy się na placu. Kto ma, ten założył odświętną koszulkę, podkreślając rangę wydarzenia. Były jeszcze na forum dyskusje, czy brać kąpielowe gatki, czy obejść się bez nich, ale brak ich niewątpliwie wywołałby popłoch na jantarskiej plaży. Prawie równo o dziewiątej przybyła na plac grupa rajdowców, lecz drobne perturbacje sprzętowe spowodowały, że ruszyliśmy na trasę pół godziny później.
Te półgodziny to nie był czas zmarnowany. Było co podziwiać . Anna stała się posiadaczką nowego siodełka. Białe, eleganckie, a modelowa linia wskazywała, że wyszedł spod ręki prawdopodobnie jednego z lepszych projektantów sprzętu rowerowego. A ceny nie wymienię, bo niejeden rowerzysta miałby opory przed umieszczeniem na nim swoich szlachetnych czterech liter. Jakby tego było mało, przy kierownicy tkwił atrybut zarezerwowany tylko dla przywódców. Nowiutka, rowerowa trąbka. Cudeńko, wydające szlachetne i aksamitne tony.
Jak to zwykle bywa, tuż przed ruszeniem było jeszcze pompowanie kół, a potem zbiorowa fotka pod pomnikiem Jagiellończyka i ruszyliśmy. Ulicą Browarną, przez most Unii, ścieżką wzdłuż zatłoczonej, wręcz zakorkowanej E7. Potem skręt na Bielnik i nastąpił taki pęd, że trudno to opisać. Nie było czasu zebrać myśli, wykonać notatek i zrobić zdjęcia. Według rozkładu, pociąg intercity trasę z Gdańska do stolicy, czyli długości 329 kilometrów, pokonuje w czasie 6 godzin i 15 minut. To wychodzi średnio około 52 kilometrów na godzinę. Myśmy mknęli nie wiele wolniej. Niczym z okien pociągu tęsknym wzrokiem ogarniamy kultowe miejsce pod sklepem w Bielniku i żuławskie krajobrazy. Początkowo też pędziłem niczym elektrowóz, by przed Marzęcinem osiągnąć prędkość bieszczackiej ciuchci.
W Marzęcinie chwila wytchnienia. Szybkie zakupy, jeszcze szybsze jedzenie lodów, Fish poprawia urodę roweru Joli, szmatką wycierając z łańcucha nadmiar smarowidła i w drogę. Jest i Tujsk, i wjeżdżamy na główną drogę w kierunku Zatoki. To nie był dobry czas na rowerową przejażdżkę po owej drodze. Cały czas towarzyszy nam sznur blachosmrodów z wkurzonymi do granic możliwości kierowcami. Mało, że stoją w korku, spalają litry paliwa, blachy nagrzane, to wyprzedzają ich rowerzyści, kręcą się gdzieś pod kołami i są problemy z ich wyprzedzeniem. A my to bokiem, to środkiem szosy i cały czas do przodu. To była ekstremalna jazda.
Osiągnęliśmy Jantar. Podziękowaliśmy sobie za wspólny przejazd życząc dalszej przyjemnej jazdy i rozjechaliśmy się w swoje kierunki. Część elblążan postanowiła towarzyszyć grupie rajdowców do Gdańska, a myśmy skierowali swoje kółka w stronę plaży, by zakosztować plebejskiego wypoczynku. Kierując się napisem ,,wędzarnia" idziemy na plażę.
Czy to Miami Beach, czy plaża na jamajskiej wyspie, wokół pełno palm, a wszędzie ,,twe ciało opalone, prawie nie osłonione, każdy wzrokiem dotyka". Rozkładamy się w słońcu i w cieniu tropikalnych palm. Przebieranki w plażowe stroje, by zażyć morskiej kąpieli, są zakupy lodów i napojów chłodzących. Godzina sielanki mija szybko, ,,na plaży słońce praży, tu bladość ciał zanika", a my zbieramy się w drogę powrotną. Są tacy, co jeszcze zostają, by jeszcze nacieszyć się słonecznym promieniowaniem.
Od Jantara kierujemy się w stronę Rybiny. Mijamy Stegienkę, to coś mniejszego od Stegny i cały czas naprzód. Ale coś jest nie tak. Czy to plażowe rozleniwienie, czy też spory wysiłek w pierwszej części eskapady, czy też wiatr wiejący prosto w pysio, ale u części uczestników występuję totalne zmęczenie. Męczą się przeokrutnie, a droga jeszcze daleka. Docieramy do Cyganek. Sprawdzamy stan odbudowy domu podcieniowego, jeszcze dużo pracy czeka budowniczych, oglądamy Cmentarz Jedenastu Wsi, lapidarium sztuki sepulkralnej. Obchodzimy dookoła i zaglądamy do środka kościoła św. Mikołaja o obrządku greckokatolickim. Jeden z uczestników wycieczki dostał kategoryczny zakaz odzywania się w czasie tej przerwy, by nie sprowokował ponownie słownej utarczki z bliską sobie osobą.
I jedziemy dalej. Przez mostek nad rzeczką, przez Żelichowo w stronę Nowego D. Gdańskiego. Jest ciężko. Trasa do Marzęcina, to zmaganie się z przeciwnym wiatrem. Przybywa kilometrów, ubywa sił. Krótka przerwa w Marzęcinie i kierujemy się w stronę promu. Z radością przyjmujemy chwilę odpoczynku podczas pokonywania Nogatu , ale dalej znowu trzeba pedałować. Za mostem w Nowakowie dziękujemy sobie za wspólną jazdę, morską kąpiel, przeżyte chwile i wzajemne wspomaganie.
Może nie dla wszystkich, ale generalnie to był nieco ciężki etap. Część z nas czuła w nogach te wiele kilometrów szalonego pędu, mozolnej jazdy pod wiatr i w ostrym słońcu. Ale na drugi dzień tego się nie czuje. Pozostaje wspomnienie fajnego towarzystwa, pokonania jakiejś bariery, wydawałoby się niemożliwej do przekroczenia i jak zawsze mile spędzonej niedzieli.
Ps. Pozdrawiamy tych co kręcą po Mazurach. Niechaj Was rowery niosą.
Relację przygotował Marek
Kliknij przycisk 'Zgadzam się', aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności.Możesz przeczytać więcej o naszej polityce prywatności tutaj