Aktualności
Zbiórka: Skrzyżowanie ulic Królewieckiej i Fromborskiej, godz. 9.30
Trasa: Elbląg, Krasny Las, Jelenia Dolina, Ogrodniki, Zajączkowo, Nowe Monasterzysko, Sokolnik, Zastawno, Pomorska Wieś, Gronowo Górne, Elbląg
Długość trasy: 50 km, Uczestnicy: 43, Punkty: 75
Trasa: Elbląg, Krasny Las, Jelenia Dolina, Ogrodniki, Zajączkowo, Nowe Monasterzysko, Sokolnik, Zastawno, Pomorska Wieś, Gronowo Górne, Elbląg
Długość trasy: 50 km, Uczestnicy: 43, Punkty: 75
,,A po nocy przychodzi dzień,
a po burzy spokój".
Tak jest w słowach piosenki i tak było tej niedzieli. Sobotnia nawałnica nad Elblągiem mogła wprowadzić pewien niepokój, ale wszyscy liczyli, że niedziela będzie pogodowo udanym dniem. Zapewne powtórki z rozrywki nie chcieliby przeżyć niektórzy uczestnicy imprezy promocyjnej w Dobrym, kiedy przyszło im wracać na rowerach w okresie silnego deszczu. Jest jednak co wspominać.
Słoneczna pogoda zachęcała do niedzielnej wędrówki. Po części przyzwyczailiśmy się do tego, że w każdym z nas, raz na jakiś czas, istnieje potrzeba dotlenienia pęcherzyków płucnych. Taki prawdziwy fullkontakt z przyrodą.
Miłośnicy zbiorowego pedałowania nie zawiedli. Wśród kolorowego tłumu wyraźną uwagę żeńskiej części Grupy zwrócił swym czerwonym ubrankiem Jurek. Ciut jak Czerwony Kapturek, ciut jak książe z bajki o Kopciuszku.
Ruszyliśmy ulicą Fromborską w kierunku Krasnego Lasu. Przy białej tablicy prowadzący Andrzej, zmordowany trzydniowym maratonem rowerowym wycofał się na tył peletonu. Dowództwo objął sam Komendant.
Pędzikiem dojechaliśmy do Doliny Smoków. Chwila przerwy zawsze jest potrzebna. Kawałek ciasta z rabarbarem, z jakiejś markowej cukierni zniknął błyskawicznie i inne dobra też.
Przy przekraczaniu drogi 504 w Zajączkowie, doszło do próby dezercji. Jednak siła argumentu i urok osobisty Kazika sprawił, że Tereska dała się przekonać, co do słuszności pokonania całej niedzielnej trasy.
Jak się okazało trasa wycieczki tego dnia była wyjątkowa. Pełna uroku, piasku, kocich łbów i niezapomnianych widoków. Nim dojechaliśmy do Majewa, trzeba było trochę poćwiczyć jazdę po piaszczystej drodze. Ostatecznie zawsze można z roweru zejść, bo rower jest tak skonstruowany, że można go prowadzić.
Radość zapanowała na licu pani sprzedawczyni w sklepie w Majewie. Tych kilku miejscowych klientów długo nie zrobiłoby takich obrotów, jak zacni rowerzyści.
Rowery obciążone wszelkimi dobrami, więc pora ruszać. Nieco wcześniej męska część Grupy z nutką małej zazdrości podziwiała wiekowy model motocykla BMW. Prawdziwe cacko.
Drogą w kierunku Nowe Monastarzyska aż chciało się jechać. Lekko w dół, słońce, przyjemny wiaterek chłodził rozgrzane twarze i opony, a jeżeli ktoś chociaż trochę rozglądał się wokół, a nie tylko pod koła, mógł zachwycić się mijającymi widokami. Droga jak marzenie.
W Monastarzyskach skręcamy w prawo i mamy pod kołami szutrowa drogę. Jak się okazuje, taka droga sprzyja filozoficznym rozważaniom o jakich nawet największym filozofom się nie śniło. Jednak dalsza droga w postaci kocich łbów przerwała owe rozważania, które były wynikiem synchronizowania dwóch bytów rowerowej egzystencji, pedałowania i myślenia. Mijamy Sokolnik, kocimi łbami jedziemy przez las, przez mostek a w dole urocza rzeczka, bo sam mostek już nie, jako że wyłożony betonowymi płytami. Za mostkiem nieco męczący podjazd, a później zjazd do Zastawna. Na owej drodze zamęt wśród spokojnej rowerowej grupy siał Leszek, jeżdżąc w kierunku przeciwnym niż wskazany.
W końcu i Zastawno. Czujemy się tutaj swobodnie, więc zaraz zapłonęło ognisko
i prawie godzinny piknik rowerowy stał się faktem. Czując zapach pieczonej kiełbasy, zbiegły się wszystkie miejscowe pieski, chętnie połykając smakowite kąski. Jak się okazało Zastawno sprzyja wspomnieniom. To tutaj leżąc na ławce śnił pewien biker o ładnej dziewczynie na rowerze i sny się spełniły.
W trakcie pikniku opuściło nas dwoje rowerzystów, by po dotarciu do domu, udać się do większego miasta na koncert zespołu ,,Raz Dwa Trzy". Ze źródeł dobrze poinformowanych wiemy, że niektórzy, czytaj niektóre, już rano udały się do owego miasta, by zwiedzić miejscowe galerie, niekoniecznie z malarstwem flamandzkim, ale śmiało można rzec, że ze sztuką współczesną.
Tak konwersując o rowerach, pieczonej kiełbasie, wyprawie na Suwalszczyznę, spełnionych snach i łapiąc słoneczne promienie zupełnie zatraciliśmy poczucie czasu. Ale Komendant czuwa. Hasło do wymarszu zdyscyplinowało nieco rozleniwione towarzystwo. Przed nami już tylko prosta, aczkolwiek nieco pofałdowana droga do Elbląga. Przed trasą S22 krótki postój i mały podział. Znaczna część Grupy podążyła drogą techniczną w kierunku Gronowa, innym pasowało pojechać w kierunku Dębicy. Tylko na rozdrożu pozostali Danusia i Janusz, bo w jednym z rowerów dętka odmówiła posłuszeństwa.
I tak zakończyliśmy ów piękny dzień. Ładne widoki, sprzyjająca aura, sympatyczne towarzystwo, dawka pozytywnego zmęczenia to wszystko składa się na uzdrawiający eliksir. Rower to jest to.
Do zobaczenia
Relację przygotował Marek
Kliknij przycisk 'Zgadzam się', aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności.Możesz przeczytać więcej o naszej polityce prywatności tutaj